O to krótka historia narodzenia się mojej osobowości.
Było to dla mnie kolejne, zwyczajne aż do obrzydzenia późne popołudnie. Szedłem bez celu gwarnymi uliczkami Olsztyna, pełnymi zadowolonych z siebie mieszczuchów. Właściwie określenie „szedłem” średnio pasuje do mojego sposobu przemieszczania się, bo po prawdzie to kuśtykałem mocno utykając na lewą nogę. Kiedyś było inaczej, miałem dziewczynę, plany i niezłą kasę, zapowiadało się tak dobrze... Ale zacznijmy od początku, kiedy osiągnąłem wiek poborowy zaciągnąłem się do wojska i spodobało mi się to. Zostałem zawodowym żołnierzem, podpisałem kontrakt i wyjechałem do Afganistanu. Mówili mi: jedź to niesamowita przygoda, zostań twardzielem, ekstra kasa itd. Początkowo było jak na szkoleniach: nudno, gorąco i cicho. Ale tylko z początku, wystarczyło spojrzeć w oczy chłopaków, którzy wracalia my zajmowaliśmy ich miejsca. Młodzi ludzie , ale ich zmęczone, cyniczne spojrzenia mówiły za siebie, że to nie będzie "bułka z masłem". Brałem udział w wielu potyczkach z Talibami, likwidowaliśmy ich punkty oporu i wszystkie akcje kończyły się sukcesem aż do pewnego dnia , w którym wpadliśmy w zasadzkę i zostałem postrzelony w nogę. Kumple mnie wyciagnęli z lini ognia i jakoś uratwaliśmy tyłki. Dla mnie jednak to był koniec. Żmudna rehabilitacja dała tyle, że przynajmniej chodzę bez laski. Sklasyfikowano mnie jako nieprzydatnego dla wojska dano odprawę, która szybko się skończyła i ... zapomniano o mnie. Dziewczyna mnie zostawiła dla innego, a ja poczułem się jak samochód na złomowisku, oczekujący na zmiażdżenie prasą hydrauliczną. Mam dopiero 28 lat. Armia była dla mnie wszystkim. Jako żołnierz czułem spełnienie mojego celu zyciowego, a teraz błąkam się, niczym dryfujący statek, ogołocony z żagli … Wróćmy jednak do początku, kuśtykałem przez gwarne uliczki, aż nagle poczułem, że jestem obserwowany. Nazbyt dobrze znałem to uczucie, ten zmysł wyrobiłem sobie jeszcze w Afganistanie. Udałem zainteresowanie sklepową wystawą i ukradkiem się rozglądałem. Niestety nie spostrzegłem niczego podejrzanego. Usiadłem przy jednym ze stolików, licznych o tej porze roku knajpek pod gołym niebem. Sącząc chmiel, czekałem na rozwój wydarzeń. Mój chwilowy zastój myśli, utwierdzonych w żywotności miasta, przerwała nieoczekiwanie dziewczyna, która usiadła naprzeciwko mnie. Miała niewiarygodnie świdrujące, błękitne oczy. Przestałem w jednej chwili słyszeć otoczenie i poczułem mrowienie na plecach. Ręce zaczęły mi drżeć, nie mogłem oderwać od niej wzroku. Usłyszałem gdzieś w głowie jakby narastający szept, coraz bardziej wyraźny – chodź ze mną. Po chwili dziewczyna wstała i opuściła lokal, a ja posłusznie udałem się w jej ślady. Szedłem jakieś dziesięć metrów za nią. Nie obróciła się ani razu, tak jak by była pewna, że jestem z tyłu. Kierowała się w stronę fosy przy starym gotyckim zamku.
Zrobiło się już prawie ciemno i ulice, mimo ciepłego wieczoru zaczęły pustoszeć. Zawędrowaliśmy do parku przy fosie, zatrzymaliśmy się koło ławki. Nie wiele było widać, gdyż latarnia koło nas nie działała, a następna oddalona o kilkanaście metrów, nie dawała zbyt wiele światła. Czułem jak na mnie patrzy wzrokiem drapieżnika. Park jakby zamarał w ciszy, a ona rzekła – - mam na imię NightSun. Zbliż się do mnie. Mimo sprzeciwu rozsądku podszedłem, zanurzony w jakimś upojnym transie. Zbliżyła swoją dłoń do mojego policzka i zaczęła go delikatnie gładzić. Miała niesamowicie aksamitną skórę, jej dotyk był jak długi pocałunek. Wtem szybkim, błyskawicznym ruchem, niczym atakująca kobra, wbiła mi swe zęby w szyję i zaczęła pić krew. Trzymała mnie tak mocno, że poczułem omdlenie. Nie wiem jak to długo trwało bo straciłem przytomność.Kiedy się ocknąłem siedziała obok mnie na ławce. Odruchowo się zerwałem i zacząłem coś nieskładnie bełkotać.
-Uspokój się.- usłyszałem
-Przyjdzie czas na pytania, wiem że masz ich wiele.
-Ale... dlaczego...dlaczego ja? - wybąkałem
-Bo potrzebujemy takich jak ty. Znasz zapach śmierci i potrafisz walczyć. Chcemy abyś to robił nadal, tylko w inny sposób...
Od teraz będziesz żył wiecznie i walczył obronie istnienia naszych braci,gdyż synowie wilka nam zagrażają. Twój głód niebawem da znać o sobie. Od dziś masz na imię Morgue, nie daj się rozpoznać przez nikogo. – dodała na koniec i powoli zaczęła odchodzić w stronę gęstniejącej mgły, która spowiła park... -Ja!? Przecież ja ledwie... – nagle zdałem sobie sprawę że nie kuleję!
Nieznajoma odchodząc obróciła się i tylko dostrzegłem diabelski uśmiech na jej twarzy.
.. Teraz prawie każdego wieczora przemierzam ulicę Olsztyna w poszukiwaniu wrogich wilkołaków, i jestem cieniem w zakamarkach bocznych uliczek starego miasta, więc jeśli wybrałeś się na wieczorny spacer, licz się z tym, że możesz stać się potencjalną ofiarą wampirów…
współautorstwo: ""Rozgrzeszyciel""
Pamiętaj, że zawsze możesz się do nas przyłączyć, by stać się złowrogim szeptem w ciemnościach ulic...
|